- Nie, nie, to jeszcze nie koniec naszej przechadzki! - krzyknęła. - Najważniejsze dopiero przed nami! Idź dalej. Idź dalej! Bastian zobaczył chłopca, który ciężkim młotem wbijał gwoździe w leżące przed nim na ziemi pończochy. Jakiś gruby mężczyzna usiłował naklejać znaczki pocztowe na bańki mydlane, które oczywiście za każdym razem pękały. Ale on nie przestawał wydmuchiwać nowych. - Popatrz! - usłyszał Bastian rozchichotany głos Argaksa i poczuł, że ten swą małpią łapką odwraca mu głowę w określonym kierunku.
- Popatrz tam! Czy to nie zabawne? Stała tam duża grupa ludzi, mężczyzn i kobiet, starych i młodych, wszyscy w najdziwaczniejszych strojach, ale nie rozmawiali. Każdy trzymał się osobno. Na ziemi leżało mnóstwo dużych kostek, a na sześciu bokach każdej kostki widniały litery. Ludzie raz po raz mieszali te kostki na nowo, a potem długo się w nie wpatrywali. - Co oni robią? - spytał szeptem Bastian. - Co to za gra? Jak się nazywa? - Dowolnica - odrzekł Argaks. Pokiwał grającym i zawołał: - Grzecznie, moje dzieci! Róbcie tak dalej! Nie przestawajcie! Potem zwrócił się z powrotem do Bastiana i szepnął mu na ucho: - Nie potrafią już nic opowiedzieć. Stracili mowę. Dlatego wymyśliłem im tę grę. Zajmuje ich, jak widzisz. I jest bardzo prosta. Jak się zastanowisz, to będziesz musiał przyznać, że wszystkie historie świata składają się tylko z dwudziestu sześciu liter. Litery są wciąż te same, tylko zmienia się ich zestawienie. Z liter tworzy się słowa, ze słów zdania, ze zdań rozdziały, a z rozdziałów historie. Spójrz, co tam jest napisane?
Bastian przeczytał:
HGIKLOPFMWEYXVŁ | YXCVBNMASDFGHJKLÓĄ | ŁWERTZUIOPĘ | ASDFGHJKLÓŻ | MNBVCXYLKJHGFDSA | ŻPOIUZTREWŃAS | ŁWERTZUIOPSASDF | YXCVBNMLKJ | ŁWERTZUIOPŃ | ASDFGHJKLÓAYXC | ĘPOIUZTREWŁ | AÓLKJHGFDSAMNBV | GKHDSRZIP | ARCGUNIKYÓ | ŁWERTZUIOPĘASD | MNBVCXYASD | LKJUONGREFGHL
- Właśnie - zachichotał Argaks - tak to najczęściej jest. Ale jeśli gra się bardzo długo, całymi latami, to czasem przez przypadek układają się słowa. Nie specjalnie mądre słowa, ale bądź co bądź słowa. Na przykład "szpinakiść", "kiełbubobasa" albo "łapaszmata". I jeśli gra się wciąż sto, tysiąc, sto tysięcy lat, to wedle wszelkiego prawdopodobieństwa kiedyś przypadkiem musi z tego wyjść wiersz. A jeśli gra się w nieskończoność, to muszą przy tym powstać wszystkie wiersze, wszystkie historie, jakie tylko są możliwe, do tego też wszystkie historie historii i nawet ta historia, w której my obaj właśnie sobie rozmawiamy. To logiczne, może nie? - To straszne - odrzekł Bastian. - Och - rzucił Argaks - to zależy od punktu widzenia. Ci tutaj zajmują się sprawą, można by rzec, z zapałem. A poza tym, co mamy z nimi zrobić w Fantazjanie?
Michael Ende – Niekończąca się opowieść
Pozwolę sobie także umieścić zdjęcie fragmentu książki, odwołującego się do tego samego mechanizmu:
No to wracam, do słuchania muzyki opublikowanej na licencjach Creative Commons, przy użyciu oprogramowania otwartego źródła, na komputerze obsługiwanym przez otwarty system operacyjny oraz do lektury fizycznie istniejących, książek w formie kodeksów, stworzonych przez uznanych ekspertów. Taki mix.
No comments:
Post a Comment